Po 25 latach planowania Guillermo del Toro w końcu spełnia swoje filmowe marzenie. „Frankenstein” zadebiutuje na Netflixie tej jesieni i zapowiada się jako niezwykle aktualna opowieść o technologii, odpowiedzialności i samotności.
Nadchodzi nowa wersja „Frankensteina”, a za kamerą staje Guillermo del Toro, reżyser znany z „Hellboya” czy oscarowego „Kształtu wody”. Tym razem nie mówimy o kolejnym odgrzewanym klasyku – del Toro twierdzi, że to „najważniejszy film w jego karierze”.
Nad tym projektem pracował od ponad 25 lat, tworząc coś, co sam nazywa „szczytem swojego filmowego życia”.
- Najlepszy serial Netflix w Polsce – będzie czwarty sezon!
- Netflix wskrzesza Assassin’s Creed! Czy to będzie hit czy klapa?3
„Frankenstein” od Netflixa może być najważniejszym filmem 2025 r.
W rolach głównych zobaczymy Jacoba Elordiego jako potwora oraz Oscara Isaaca w roli doktora Frankensteina. Na ekranie pojawią się również Mia Goth i Charles Dance, a całość – według twórców – wcale nie będzie horrorem. To raczej „mroczny, dramatyczny film o ludziach i ich emocjach”.
Choć zapowiedź utrzymana jest w gotyckim klimacie, sam potwór pozostaje tajemnicą. W trailerze pojawia się jako cień, jako kształt – jakby del Toro chciał nam powiedzieć: poznacie go, kiedy będziecie gotowi.
Co ciekawe, nowa adaptacja nie będzie tylko kolejnym straszydłem o szalonym naukowcu. Del Toro chce wrócić do oryginalnych wątków z powieści Mary Shelley – do motywu ojcostwa, porzucenia, zemsty i potrzeby bycia kochanym.
W centrum tej historii nie stoi eksperyment, tylko emocjonalna relacja twórcy i jego stworzenia. Frankenstein z 2025 roku może okazać się najbardziej aktualnym filmem dekady.
W czasach, gdy sztuczna inteligencja uczy się szybciej niż człowiek, a chatboty zaczynają mówić o emocjach i buncie, potwór Shelley jawi się jako pierwowzór współczesnej technologii.
Del Toro zna tę historię na pamięć. Twierdzi, że całe życie kręcił filmy będące przymiarką do „Frankensteina” – od „Blade’a 2”, przez „Hellboya”, aż po „Pinokia”. Teraz wszystko wskazuje na to, że w końcu zobaczymy jego ostateczną wersję gotyckiego arcydzieła.
Czy warto czekać? Jeśli wierzyć del Toro, takiego Frankensteina jeszcze nie było. I sądząc po temacie, obsadzie i skali projektu – Netflix może mieć w rękach jeden z najważniejszych filmów tego roku.
Na stronie mogą występować linki afiliacyjne lub reklamowe.
Dodaj komentarz